fot. Arena Pruszków

Miniony sezon był bardzo udany dla polskiej drużyny w sprincie kobiet. Marlena Karwacka i Urszula Łoś w Brisbane odniosły historyczne zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata. Polki triumfowały w klasyfikacji generalnej. Na mistrzostwach świata zajęły 7. miejsce. Wyniki te pozwoliły na historyczny awans na Igrzyska Olimpijskie w Tokio.

Na mistrzostwach świata w sprincie drużynowym zajęłyście 7. miejsce. Jak ocenisz Wasz start na mistrzostwach świata? Jak blisko światowej czołówki jesteście według Ciebie?

Marlena Karwacka: Na mistrzostwach świata byłyśmy 7. w sprincie drużynowym i na tę chwilę jest to nasze najwyższe miejsce na imprezie tej rangi. Jednak różnice czasowe nie są tak duże, jak na początku. Zrobiłyśmy ogromny postęp, nie tylko fizyczny. Mistrzostwa świata były dla nas najważniejsze, a wyniki w biegach przed nami pokazywały, że poziom jest wysoki i wyrównany. Podnosiło to presję, a przy tak małych różnicach czasowych wyrażanych w tysięcznych sekundy, nie ma miejsca na błędy. Uważam, że nasz start był udany, a czas pokazał między innymi, ile pracy w to włożyłyśmy. Siódme miejsce nie jest szczytem moich marzeń. Jednak jest to kolejny krok w pogoni za czołówką, która z kolei nie jest już tak daleko. W porównaniu z poprzednimi mistrzostwami poprawiłyśmy się o sekundę, zobaczymy, co przyniesie ten rok.

Wynik w Berlinie pozwolił Wam dopełnić awans na Igrzyska Olimpijskie w Tokio. Kwalifikacja na igrzyska była Twoim marzeniem od początku kariery? Jak czujesz się z tym że wywalczyłyście historyczny awans?

Na początku awans na igrzyska był odległym marzeniem trenera, które powodowało co najwyżej szydercze uśmiechy innych. My same nie do końca wierzyłyśmy, że jesteśmy w stanie to zrobić. Zaczynałyśmy praktycznie od zera, walcząc o możliwość wystartowania na Pucharach Świata. Nie było to łatwe, a porażki czasami zniechęcały. Jednak codziennie przychodziłyśmy na trening, a trener powtarzał, że zrobimy kwalifikację. Do ostatniego startu nie byłam pewna awansu. Wydawało mi się to niemożliwe. Zawsze byłam lekkim niedowiarkiem w tej sprawie. Dziś jednak jestem szczęśliwa, że nie poddałam się w dążeniu do tego. A było to zaledwie nieśmiałe marzenie.

Z powodu pandemii koronawirusa nie jest pewne, czy igrzyska odbędą się zgodnie z planem, czy może zostaną przełożone. Jak trudną sytuację stwarza dla Was taka niepewność?

Pandemia utrudnia nam treningi, to fakt. Nie skupiam się na niepewności związanej z datą igrzysk. Trenujemy na tyle, ile możemy. Celem jest najlepsze przygotowanie się do igrzysk bez względu na, to kiedy się odbędą.

Jesteście po mistrzostwach świata, ale przed najważniejszą imprezą – Igrzyskami Olimpijskimi. Jak w obecnej sytuacji wyglądają Wasze przygotowania? Co robicie, żeby utrzymać formę po mistrzostwach świata?

Po mistrzostwach świata miałam około dwóch tygodni wakacji. Spędziłam je w domu rodzinnym. Zaczęłam treningi wytrzymałościowo-siłowe i na tym będą skupiały się najbliższe tygodnie. W obecnej sytuacji jednak wiele rzeczy robię w domu oraz na szosie. Większość treningów da się zrealizować w ten sposób, więc mam nadzieję, że nie wpłynie to na moje przygotowanie.

Ostatnio robicie coraz większe postępy, co widać po poprawach rekordu Polski i coraz lepszych wynikach (np. zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata). Spodziewałyście się, że tak szybko możecie wejść na taki poziom?

Wierzyłyśmy, że będziemy jeździły szybciej. Na treningach z dnia na dzień było lepiej, ale były to małe kroczki. Nie spodziewałam się jednak, że w ciągu trzech lat tak bardzo podniesiemy swój poziom.

Sytuacja z torem w Pruszkowie jest trudna. Tor ma zostać zlicytowany. Jak bardzo na Wasze przygotowania do igrzysk i nawet na Waszą karierę wpłynęłoby to, że nie mogłybyście trenować na tym torze?

Trenowanie bez toru utrudniłoby nam przygotowania – to oczywiste. Jednak na temat toru i jego licytacji się nie wypowiadam.

Co sądzisz o ostatnich zmianach w kalendarzu, czyli przeniesieniu mistrzostw świata na październik, wprowadzenie Pucharu Narodów na lato i Ligi Światowej na zimę?

Szczerze mówiąc, nie wybiegam myślami w przyszły sezon. Skupiam się na tym, co mam do zrobienia teraz. Do mistrzostw świata w marcu czy październiku, tak samo musimy się przygotować. Jednak starty tylko w sezonie letnim są plusem pozakolarskim. Daje nam to między innymi więcej czasu z rodziną. Czy jest to zmiana na lepsze, okaże się później.

Poprzedni artykułCzłonek australijskiej ekipy chory na COVID-19
Następny artykułMartin Toft Madsen: „Jestem w swoim świecie, dopóki nie przekroczę linii mety” [wywiad]
Kamil Karczmarek
Dziennikarz z zamiłowania. Interesuje się wieloma dyscyplinami sportu. Od kolarstwa szosowego, po BMX, do saneczkarstwa, snowboardu i bobslei. Student turystyki historycznej.