Jeden z trzech brązowych medali dla naszego kraju na mistrzostwach Europy w Apeldoornie zdobył Mateusz Rudyk. Reprezentant Polski został trzecim sprinterem na Starym Kontynencie.

Mateusz Rudyk zajął 3. miejsce w kwalifikacjach na 200 metrów ze startu lotnego. W drodze do strefy medalowej pokonał Juana Peraltę i Jacka Carlina. W półfinale Polak musiał uznać wyższość mistrza świata, Harriego Lavreysena. W zaciętej rywalizacji o brązowy medal wygrał 2:1 z Denisem Dmitriewem.

Cieszę się bardzo z tego medalu, bo pokazuje to, że po Mistrzostwach Świata dalej jestem w czołówce najlepszych zawodników. Walka o brązowy medal była bardzo wyrównana, bo potrzebne były 3 biegi. Los tak chce, że dosyć często stawia mnie i Denisa Dmitriewa przeciw siebie na zawodach. Ostatnio na Igrzyskach Europejskich o brązowy medal przegrałem właśnie z nim, ale już na Mistrzostwach Europy, to ja byłem lepszy i to bardzo cieszy i motywuje

– podsumował indywidualną rywalizację brązowy medalista mistrzostw świata.

Wcześniej, bo już pierwszego dnia czempionatu w Holandii rozegrano sprint drużynowy. Rudyk wraz z Maciejem Bieleckim i Krzysztofem Makselem zajął w kwalifikacjach 4. miejsce. W pierwszej rundzie Polacy przegrali z Niemcami i ostatecznie zostali sklasyfikowani na 6. pozycji.

Na pewno niedosyt jest, bo czegoś cały czas nam brakuje. Mamy mały problem, aby każdy start wyszedł nam idealnie, ale taki jest sport. Na mistrzostwach Europy nie liczyliśmy na medal, ale chcieliśmy zająć, jak najlepsze miejsce. Niestety, nie złapaliśmy się na starcie i Krzysztof Maksel musiał jechać 3 rundy sam, co nie mogło się skończyć dobrym wynikiem

– przyznał Mateusz Rudyk.

Regularne osiąganie świetnych wyników nie należy do łatwych rzeczy i wymaga wielu poświęceń. Polski sprinter od dłuższego czasu nie opuszcza światowej czołówki. Jest brązowym medalistą mistrzostw świata i Europy. Warto dodać, że w Pruszkowie oraz w Apeldoornie na podium stanęli ci sami kolarze – Mateusz Rudyk, Jeffrey Hoogland i Harrie Lavreysen.

To pokazuje tylko, że w Europie jest praktycznie cała czołówka światowa w Sprincie. Dochodzą oczywiście do tego jeszcze Australijczycy czy Nowa Zelandia. Muszę bardzo dużo trenować i skupiać się na treningu, aby czołowi zawodnicy ze świata mi nie „odjechali”. Nikt nie śpi i wszyscy się zbroją, bo zostało 10 miesięcy do Igrzysk Olimpijskich i nie można pozwolić sobie teraz na błędy

– dodaje reprezentant Polski.

Poprzedni artykułSix Day London 2019: Wspaniały Cavendish, drugie miejsce Prokopyszyna
Następny artykułSix Day London 2019: Dublet Vivianiego, trzecie miejsce Staniszewskiego
Kamil Karczmarek
Dziennikarz z zamiłowania. Interesuje się wieloma dyscyplinami sportu. Od kolarstwa szosowego, po BMX, do saneczkarstwa, snowboardu i bobslei. Student turystyki historycznej.