fot. Tommaso Pelagalli/SprintCyclingAgency/UEC

W zakończonych w niedzielę mistrzostwach Europy w Grenchen, Patryk Rajkowski wywalczył swój trzeci medal w karierze w imprezie tej rangi. Reprezentant Polski zajął drugie miejsce w keirinie, ulegając jedynie mistrzowi świata i brązowemu medaliście olimpijskiemu – Harriemu Lavreysenowi.

Ostatniego dnia mistrzostw Europy w kolarstwie torowym zawodnicy specjalizujący się w konkurencjach sprinterskich rywalizowali w keirinie. Polskę reprezentowali Rafał Sarnecki (który zajął ostatecznie 8. miejsce) i Patryk Rajkowski – drugi z Biało-Czerwonych po wygranym repasażu awansował do półfinału, w którym zajął drugą pozycję, dzięki czemu zapewnił sobie miejsce w czołowej szóstce.

Patryk Rajkowski początkowo skupiał się za jadącym za nim mistrzem świata – Harriem Lavreysenem (Holandia) – jednak zdecydował się na przejęcie inicjatywy na dwie rundy do końca. Przez długi czas Polak jechał na prowadzeniu. Został wyprzedzony dopiero na ostatnim wirażu przez wspomnianego Holendra. Na kreskę wpadł niemalże równo z Tomem Derache (Francja), jednak po relegacji Francuza, Patryk Rajkowski mógł cieszyć się ze srebrnego medalu bez sprawdzania fotofiniszu. Podium uzupełnił Jeffrey Hoogland (Holandia), były mistrz Europy w tej konkurencji.

– Ciężko mi było w to wierzyć przed rozpoczęciem rywalizacji. Wiedziałem, że nogi są dobre, bo rano, jak się rozgrzewałem na rolkach, to czułem, że ta noga jest na swoim miejscu i będę mógł jej użyć. Nie spodziewałem się, że będę walczył o medal, bo przez ostatnie dwa tygodnie byłem świadomy, że wychodzę z dołka. W niedzielę złapałem tak zwany dzień konia, więc to wykorzystałem i powalczyłem o medal

– mówił nam Patryk Rajkowski po przylocie do Polski.

– Patrzyłem szczególnie na Harriego Lavreysena, to był najmocniejszy zawodnik w tej stawce. Podjąłem decyzję, że przejmę ten bieg na 2 rundy do końca, więc ten pozostały dystans był trochę spory. Było to ryzykowne zagranie, ale, jak to mówią – kto nie ryzykuje, szampana nie pije

– dodał.

fot. Tommaso Pelagalli/SprintCyclingAgency/UEC

Jak przyznał reprezentant Polski, w keirinie istotne jest przygotowanie pod kątem konkretnych przeciwników i ich stylu jazdy.

– Bardzo ważne jest rozpoznanie, kto ma jaką technikę jazdy. Trzeba znać specyfikację zawodników w biegu i dodatkowo strategię układa się do tego, jak zawodnicy się rozlokują. Przed każdym biegiem losujemy pozycje i to też ma wielkie znaczenie. Co do przygotowania przed startami – mamy nagrania z różnych imprez, więc wyszukujemy i patrzymy, kto w jaki sposób jeździ. Wiadomo, że nie da się tego odwzorować 1:1, ale pewne rzeczy można przewidzieć

– wyjaśniał Patryk Rajkowski.

Keirin nie był jedyną konkurencją w ramach mistrzostw Europy, w których mogliśmy oglądać Polaka. Pierwszego dnia zmagań, wraz z Maciejem Bieleckim i Mateuszem Rudykiem, wystartował w sprincie drużynowym. W pierwszej rundzie Polacy wykręcili czas 43,970 s, co dało piątą pozycję.

– Pojawił się naprawdę dobry czas tej trzeciej zmiany, więc jesteśmy zadowoleni z postępów. Włożyliśmy ogrom pracy, żeby ta drużyna działała, niestety na mistrzostwach Europy nie do końca to wyszło – jak mówiłem, wychodziłem z dołka, Mateusz dużo szybciej wchodzi na wysoką prędkość ode mnie, co było dla mnie troszkę problematyczne, ale wydaje mi się, że z Pucharu na Puchar będzie coraz lepiej

– mówił Patryk Rajkowski.

Polak startował też w kilometrowej jeździe na czas – konkurencji, w której przed dwoma laty, również w Grenchen, zdobył brązowy medal. W ubiegłym tygodniu również awansował do finału, w którym zajął siódmą pozycję (1:01,519).

– Nie wykonujemy specjalistycznych ćwiczeń pod kilometr, co wynika z tego, że sprint drużynowy jest dla nas najważniejszą konkurencją. Ta trzecia zmiana, kilometr i keirin mają jakiś wspólny mianownik. Trzeba być wytrzymałym, jak na sprintera – ten zawodnik, który jest najbardziej wytrzymały i potrafi najdłużej tę prędkość przetrzymać, startuje w tych konkurencjach i tak jest właśnie w moim przypadku

– powiedział Polak.

Teraz Patryk Rajkowski skupi się na startach w Pucharach Narodów, które odbędą się w Dżakarcie (Indonezja), Kairze (Egipt) i Milton (Kanada). Pierwsza runda cyklu, stanowiącego istotną część kwalifikacji olimpijskich, rozpocznie się w przyszły czwartek.

Poprzedni artykułGrenchen 2023: Daria Pikulik i Wiktoria Pikulik 5. w madisonie
Następny artykułParyż 2024: Jak działają kwalifikacje olimpijskie?
Kacper Krawczyk
Student dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Oprócz szosy, uwielbia ściganie na torze. Weekendami toczy na rowerze nierówną walkę z podkrakowskimi podjazdami.