Niedawno na torowych mistrzostwach świata w parakolarstwie Aleksandra Tecław i Justyna Kiryła ustanowiły rekord Polski. Na ubiegłorocznych szosowych mistrzostwach świata polski tandem zdobył brązowy medal. Polki mają duże szanse na medal na Igrzyskach Paraolimpijskich, ale wciąż nie wiedzą, co trzeba zrobić, żeby pojechać do Tokio.
Jeździcie razem w tandemie od niedawna. Jak wygląda i rozwija się Wasza współpraca?
Aleksandra Tecław: Jeździmy razem od czerwca 2019 roku. Ale znałyśmy się wcześniej, tylko jeździliśmy z innymi partnerkami. Obydwie jesteśmy związane z klubem KKT HETMAN Lublin. Sama propozycja zmiany była bardzo impulsywna, ale obie jej potrzebowałyśmy. Trenuję kolarstwo już ponad 20 lat. Całą swoją karierę miałam bardzo wymagających trenerów. Efektem tego jest to, że wymagam bardzo dużo od siebie samej. Przekłada się to bezpośrednio na naszą współpracę. Od Justyny wymagam takiego samego zaangażowania. Na szczęście w tej kwestii jesteśmy identyczne. Im trudniej, tym lepiej. Lubimy dawać z siebie 100%. Może dlatego wiele osób myśli, że jesteśmy siostrami.
Justyna Kiryła: Od początku każda z nas powiedziała, jakie ma oczekiwania i cele. Oczekiwałam od Oli 100 % zaangażowania, ciężkiej wspólnej pracy, obecności na każdych zgrupowaniach, wyjazdach i zawodach. Ważne dla mnie było, abym podczas zgrupowań i konsultacji mogła jeździć jak najwięcej na tandemie, ponieważ sama nie jestem w stanie. Współpracę z Olą uważam za bardzo udaną zarówno w życiu sportowym jak i prywatnym. To była najlepsza decyzja, którą podjęłam. Bardzo lubię trenować z Olą, bardzo dobrze się z nią dogaduję i cieszę się, że to właśnie z nią tworzę duet. Z tego względu, że Ola ma bardzo duże doświadczenie i dostaję od niej wiele wskazówek. Wiele się nauczyłam od Oli, ale wiem też, że jeszcze sporo pracy przede mną. Są rzeczy, które muszę poprawić i udoskonalić, ale jestem zdeterminowana i wytrwała w tym, co robię.
Jak bardzo pozytywnie wpłynął na Was brązowy medal wywalczony na mistrzostwach świata? Jak wspominacie tamte zawody?
Justyna Kiryła: Wszystkie treningi, które robiłam sama na trenażerze czy wspólne na tandemie z Olą rozpisywał nam nasz trener – Kamil Kuczyński. Wszystkie treningi były przemyślane i dopasowane do naszych potrzeb. Niestety, razem z Olą jesteśmy niskie, więc żaden rower, który był w kadrze czy naszym klubie KKT Hetman Lublin nie był dla nas dobry. Na początku czerwca zamówiłyśmy ramę odpowiednią dla nas, a trenowałyśmy na rowerze, który był na mnie za duży. Im bliżej mistrzostw, tym częściej rozmawiałyśmy na temat ramy, która miała przyjść. Niestety, na tydzień przed mistrzostwami dowiedziałyśmy się, że rama nie przyjdzie. Byłyśmy załamane. Z pomocą przyszedł nam Pan Bogdan Kondej, który wykonał nam świetną ramę, za co stokrotne dzięki. Cały osprzęt i koła wyścigowe do roweru ufundował nam sklep Rowertour, dzięki któremu miałyśmy świetny rower do ścigania. Mistrzostwa Świata odbyły się w Emmen. Pamiętam, że bardzo się stresowałam. Były to moje drugie Mistrzostwa Świata, ale stres pozostał. Trasa była płaska. Obie jesteśmy drobne, więc trasa nam nie sprzyjała. Co innego gdyby były góry.
Ola mnie bardzo motywowała przed startem i dodawała otuchy, co mi bardzo pomogło. Na trasie słuchałam wskazówek Oli i pomagałam jej, tak jak umiałam najlepiej. Powiem szczerze, że to była bardzo ciężka walka, bardzo dużo ataków i czarowania się. Ola jest bardzo mądra i wie kiedy zaatakować, a kiedy nie. Dzięki jej taktyce zaatakowałyśmy na kilka kilometrów przed metą. Do ostatniego zakrętu byłyśmy pierwsze, ale na metę dojechałyśmy na 3. pozycji. Pierwsze myśli po wyścigu to szok i niedowierzanie. Ta wiadomość do mnie nie docierała. Byłyśmy bardzo szczęśliwe, że mimo problemów, które nam nie sprzyjały po drodze udało się. Niesamowite było uczucie stanąć na podium z najlepszymi przed tak dużym tłumem. Te wspomnienia pozostaną ze mną na długo.
Aleksandra Tecław: Podczas wyścigu starałam się być czujna i przekazywać Justynie jak najwięcej informacji z trasy. Kilka razy próbowałyśmy atakować. Niestety bezskutecznie. Na ostatnich kilometrach postawiłam wszystko na jedną kartę – wiedziałam, że w bezpośrednim starciu ze sprinterkami nie mamy szans, więc zaatakowałyśmy z długiego finiszu. Nawet bardzo długiego. Taktyka do ostatniego zakrętu była dobra, bo byłyśmy nadal pierwsze, ale bezpośrednio na kresce musiałyśmy uznać przewagę silniejszych koleżanek. Byłam strasznie dumna z Justyny. Chciałam dla niej tego medalu chyba bardziej niż dla siebie. Sam wyścig pokazał, że razem możemy wiele.
Jak wyglądały Wasze przygotowania do sezonu torowego?
Justyna Kiryła: Po szosowych Mistrzostwach Świata trochę odpoczęłyśmy. Od października zaczął się sezon torowy. Wtedy też Polska Fundacja Narodowa oraz Team 100 wzięli nas pod swoje skrzydła. Dzięki ich dofinansowaniu, udało nam się kupić ramę torową, za co bardzo dziękujemy.
Aleksandra Tecław: Tor (śmiech). Dla mnie to inna bajka. Można powiedzieć, że do tej pory jeździłam na torze, bo jeździłam. W karierze solowej nie przepadałam za torem i go nie trenowałam. Tegoroczne przygotowania były wyjątkowe pod wieloma względami. Oddałam się mu w 100%. Od października byłyśmy na torze na wszystkich konsultacjach. W listopadzie zrezygnowałam z pracy, bo nie byłam w stanie już wszystkiego pogodzić. Oprócz Polskiej Fundacji Narodowej i Team100 pomogła nam kadra sprinterów (pełnosprawnych), którzy pożyczyli koła na start, za co dziękujemy. Same przygotowania to tor – siłownia – tor. Tysiące kółek zrobionych na drewnie. Na mistrzostwa świata dla polskich kobiet były przyznane dwa miejsca. Naszą ciężką pracą wywalczyliśmy miejsce dla nas. Za bilety lotnicze także zapłaciliśmy z pieniędzy, które dostałyśmy od Team100. Za hotel zapłaciła kadra.
Ostatnio startowałyście na mistrzostwach świata w Kanadzie. Jak podsumujecie te zawody?
Aleksandra Tecław: Od początku sezonu torowego szykowałyśmy się do konkurencji 3000 m na dochodzenie. Jak już wspominałam, ze sprinterkami nie mamy za wiele wspólnego, więc ciężko było upatrywać naszych szans w konkurencjach szybkich i krótkich. Skupiłyśmy się tylko na tej konkurencji, bo na Igrzyskach Paraolimpijskich są tylko 1 km i 3 km. Wiedziałam, że wykonałyśmy kawał dobrej pracy i byłam spokojna o naszą dyspozycję. Jedynie bałam się tego, że może nas zjeść stres. To był nasz pierwszy start na mistrzostwach świata na torze. Wynik 3:34,474 to najlepszy czas w historii polskiego kolarstwa tandemowego kobiet. Ten czas zapewnił nam 5. lokatę.
Justyna Kiryła: Od października do samych mistrzostw intensywnie trenowałyśmy wspólnie. Szykowałyśmy się głównie na konkurencję, jaką jest wyścig 3 km na dochodzenie, ponieważ to jest konkurencja olimpijska. Z dnia na dzień byłyśmy silniejsze jako tandem. Na Mistrzostwach Świata w Milton zdobyłyśmy 5. miejsce i pobiłyśmy rekord Polski. Wróciłam z Mistrzostw Świata szczęśliwa i zadowolona z wyniku. Udało nam się osiągnąć cel. Wiem, że wszystkie treningi, ciężka praca i wyrzeczenia przyniosły progres.
W tym roku odbędą się Igrzyska Paraolimpijskie w Tokio. Jak wygląda sytuacja w sprawie wyjazdu na igrzyska?
Aleksandra Tecław: Kwalifikacje na Igrzyska są bardzo niejasne. Zbieramy punkty na wszystkie kategorie rowerowe. Aktualnie dla kraju mamy 3 miejsca. Czyli w teorii po jednym dla kategorii B (tandem), C i H. Kto pojedzie, obecnie nie wiadomo. Niejasne jest także, które zawody będą decydowały. Mistrzostwa świata szosowe w tym roku będą rozegrane wyjątkowo w czerwcu. Trasa jest zupełnie płaska. Pytanie, czy właśnie wynik na takiej trasie będzie decydował o tym, kto pojedzie walczyć na trasie skrajnie innej? Trasa wyścigu na Igrzyskach Paraolimpijskich jest naszpikowana podjazdami. Fajnie jakby były konkretne wymagania, do których można się dobrze przygotować. Na pewno jest to niewygodna sytuacja dla zawodników. Ten start jest zwieńczeniem naszej pracy, dlatego nam jako zawodnikom zależy na obiektywnym wyborze.
Justyna Kiryła: Razem z Olą szykujemy się na igrzyska. Moim zdaniem trasa igrzysk jest w sam raz dla nas. Jest ona bardzo górzysta. Dodam, że jesteśmy górskimi mistrzyniami Polski, więc lubimy góry i się w nich odnajdujemy.
W jakich konkurencjach chciałybyście wystartować na igrzyskach? Jakie są Wasze cele na igrzyska?
Justyna Kiryła: Moim marzeniem jest reprezentować Polskę na Igrzyskach Paraolimpijskich. Wszystkie treningi, zaangażowanie, wyrzeczenia oraz ciężka praca, którą wkładamy mają mnie i Olę doprowadzić do zwycięstwa. Jeśli Polski Komitet Paraolimpijski zdecyduję się wybrać nas na Tokio, to będziemy walczyć o złoto w wyścigu ze startu wspólnego. Nie ukrywam, że walczyć będę też o medale na jeździe indywidualnej na czas jak i w konkurencji torowej – 3 kilometry na dochodzenie.
Aleksandra Tecław: Dla tandemów na igrzyskach najpierw rozgrywane są konkurencje torowe. Są nimi 3000 m na dochodzenie i 1000 m. Natomiast w konkurencjach szosowych jazda indywidualna na czas i wyścig ze startu wspólnego. Jeżeli pojedziemy, to wystartujemy we wszystkich konkurencjach. Z każdym tygodniem naszej współpracy notujemy progres. Pozwala mi on na realne myślenie o strefie medalowej w konkurencji 3000 m na torze. Natomiast szosa to mój konik. Uwielbiam góry, którymi naszpikowana jest trasa. Ponieważ jesteśmy aktualnymi górskimi mistrzyniami Polski, to myślę, że na trasie w Tokio odnajdziemy się jak w domu. Nie ukrywam, że liczę na powtórzenie wyniku z Rio i powrót ze złotym medalem z wyścigu ze startu wspólnego. Jestem pewna, że stać nas na to. Czasówka też jest w terenie bardzo wymagającym i w tej konkurencji możemy namieszać.